– Nie mów do mnie „Karolcia” – mocno zacisnęła usta, a oczy zwężone w cieniutkie szparki, z czujnością się w niego wpatrywały.
– No dobra, dobra – nie spuszczał z niej wzroku – pasuje mi do ciebie „Karolcia” – uśmiechną się do niej polerując jedną z licznych filiżanek stojących na suszarce – trochę mi przypominasz tą Karolcie z bajki dla dzieci – podniósł filiżankę do góry, sprawdzając czy nie ma na niej smug.
– Ja nie jestem żadna „Karolcia” – wyprostowała plecy i zacisnęła wilgotne dłonie w pięści – a tym bardziej jakąś „Karolcią” z bajki –zaczerwienione policzki podkreślały kasztanowy odcień jej włosów – bajki są dla dzieci, a czary dla naiwnych – zdecydowanym ruchem wsunęła opadający kosmyk włosów za ucho i chwyciła filiżankę, którą wycierał Piotr – daj mi to – warknęła wyrywając mu ją z ręki.
Jej wilgotne palce dotknęły ciepłej dłoni Piotra, szybko cofnęła rękę.
Usłyszeli brzdęk tłuczonej porcelany. Mała, biała, cieniutka filiżanka leżała w czterech kawałkach na zimnej podłodze. Twarz Karoliny poczerwieniała jeszcze bardziej, w jasnym świetle zaplecza zaszkliły się jej zielone oczy, jedną dłonią oparła się o blat, a drugą zakryła usta. Piotr zerkał na nią i na rozbitą filiżankę.
– Ej, spokojnie – jego łagodny, przyciszony głos docierał do niej z opóźnieniem – to tylko filiżanka – zbierał rozbitą porcelanę – masz ich tutaj dużo – wskazał głową na suszarkę.
– Ta była jedyna – łamiący się głos nie pozwolił jej nic więcej powiedzieć.
– Co mam z tym zrobić? – w wyciągniętej ręce trzymał fragmenty porcelany.
– Nie wiem – powoli odzyskiwała głos – wyrzuć do kosza, i wracaj do pracy.
– Na pewno? – popatrzył na Karolinę, która próbowała przed nim uciec wzrokiem – jesteś pewna, że mam to wyrzucić? Może da się posklejać? – próbował dopasować do siebie pozostałości filiżanki – Używać się jej nie da, no ale…
– Głuchy jesteś? – wyprostowała się i popatrzyła mu prosto w oczy – wyrzuć i daj mi święty spokój – odwróciła się i wyszła soczyście trzaskając drzwiami.
Z trudem powstrzymywała napływające łzy.