To była najładniejsza książka jaką kiedykolwiek widziałam.

Była gruba, ciężka, miała śliskie kartki i duże zdjęcia. Oglądałam ją z namaszczeniem kilka razy dziennie, analizowałam każde zdjęcie i przepis. Prosiłam mamę, żeby zrobiła nam takie dania.  Już nie pamiętam czy moje prośby odniosły jakiś skutek, czy spróbowałam prezentowanych dań i ciast, ale wiem na pewno, że od tej pozycji zaczęła się moja miłość do książek o tematyce kulinarnej.

Miałam wtedy siedem lat i oglądałam książkę kucharską, którą mama dostała na urodziny.

Niedługo potem doczekałam się własnej książki kucharskiej. Dostałam „Kuchnię pełną cudów” Marii Terlikowskiej.  Mam ją do dziś. Książka jest dużo starsza ode mnie, ma pożółkłe kartki, jest lekko zalana i przypalona, ale na półce ma honorowe miejsce. Pamięta moje dzieciństwo i pierwsze kulinarne próby.

Dużo czasu spędzałam w kuchni. Pomagałam mamie kroić, ugniatać, wałkować, a lepienie pierogów stało się już naszą rodzinną tradycją. To właśnie przy nich z siostrą poruszałyśmy ważne dla nas tematy, a mama się przysłuchiwała, radziła i wspierała. Ale najlepsze było wspólne ich zjadanie. Tata gotował i pilnował, żeby cieplutkie, prosto z wody lądowały na naszych talerzach. Mama polewała je świeżo roztopionym masłem, a my zjadałyśmy z apetytem. Tęsknię za tymi czasami.

Przepisy z „Kuchni pełnej cudów” testowałyśmy bardzo sumiennie i nie zawsze pod okiem rodziców. Co często skutkowało ogromnym bałaganem w kuchni. Robiłyśmy myszy z sera, muchomory z pomidorów i łódeczki z ugotowanego jajka. Ale największym hitem okazał się krokodyl z ogórka, który przez kilka lat gościł na każdej sałatce jarzynowej w naszym domu.

Tak zaczęłam gotować i bardzo to lubię. Gotowanie to czas dla mnie, dla rodziny. Pozwala mi się zrelaksować, tworzyć, bawić i cieszyć tym co wyszło. Podobnie jak z pisaniem.  I chyba dlatego tak bardzo lubię książki kucharskie. Mam ich w domu klikanaście. Marta Dymek, Agnieszka Maciąg czy Marek Zaręba często goszczą w mojej kuchni.

Dzisiaj opowiem Ci o książkach, dla których przepisy stały się natchnieniem i bez nich te powieści nie byłyby takie smaczne.

  1. „Przepiórki w płatkach róży” meksykańskiej pisarki Laury Esquivel – to historia zakazanej miłości Tity i Pedra. Tita jest najmłodszą córką w rodzinie i według meksykańskiej tradycji nie wolno jej wyjść za mąż, bo musi opiekować się matką.  Tita walczy o miłość, a swoje uczucia przekazuje przez smak i przyrządzanie potraw. Historia bardzo barwna i smakowita. Autorka, w umiejętny sposób poprzez sztukę kulinarną pokazuje emocje i zachowanie bohaterów.
  2. „Śledztwo od kuchni czyli klasyczna powieść kryminalna o wdowie, zakonnicy i psie” Karolina Morawiecka – to opowieść o wdowie po aptekarzu, która angażuje się w rozwiązanie zagadki kryminalnej. Zdecydowanie pomagają jej w tym umiejętności kulinarne i skłonność policjantów do dobrego jedzenia. Książka jest przyjemną lekturą na weekend. Lekki kryminał o zabarwieniu humorystycznym.
  3. „Kuchnia duchów”  Jael McHenry – to historia młodej dziewczyny Ginny dotkniętej zespołem Aspergera. Ginny zostaje sama po śmierci rodziców. Ukojenie przynosi jej gotowanie. Odtwarzając przepisy ulubionych dań członków rodziny przywołuje ich duchy. To wzruszająca historia o samotności i radzeniu sobie z trudną rzeczywistością.

Poprzez te książki, chcę Ci pokazać, że natchnienie można znaleźć wszędzie, nawet w garnku z zupą, a przepis kulinarny może stać się świetnym narzędziem do pokazania charakteru bohatera.

Kuchnia i gotowanie, książki i pisanie to część mnie. Głęboko zakorzeniona. Powracająca falami. Cieszę się, że to mam i mogę rozwijać.

A teraz pędzę do kuchni, bo zgłodniałam!

{subscription_form}

P.S. znajdziesz u mnie jeszcze jedną książkę o tematyce kulinarnej, zapraszam tutaj.