„Rodzanice” to trzy słowiańskie demony przeznaczenia. Pojawiały się w chacie dokładnie trzy dni po narodzinach dziecka, by wyznaczyć jego przyszły los. To też tytuł najnowszej powieści Katarzyny Puzyńskiej.
Na spotkanie autorskie z Katarzyną Puzyńską poszłam trochę z przymusu, trochę z ciekawości. Byłam wcześniej, więc zajęłam krzesło w pierwszym rzędzie. Widziałam, jak z każdą chwilą przybywało ludzi, a ubywało przedpremierowych egzemplarzy książki. Fani rozsiedli się wygodnie i pogrążyli w lekturze. Przekrój wiekowy był bardzo rozpięty. Przychodziły pary, grupki znajomych. Każdy z ciekawością wertował najnowszą powieść.
Jej twórczość, do tej pory była dla mnie obca.
Łączy kryminał z powieścią obyczajową i wplata wierzenia ludowe ze słowiańskiej mitologii.
Umiejętnie splata gatunki tworząc ciekawą całość. Historie są przemyślane i dobrze zaplanowane. Sama stwierdziła, że dobre przygotowanie to połowa sukcesu. Spędza z policjantami dużo czasu na rozmowach. Jako psycholog zna bardzo dobrze ludzkie zachowania i jest świetnym obserwatorem. Potrafi wykorzystać przyrodę, która dopełnia tłem historie, buduje klimat i uplastycznia opisy.
Wielki czarny motyl przyciągał mój wzrok jak magnez. Delikatnie rozłożył ażurowe skrzydła zaznaczając swą obecność. Usiadł na chwilę? Odleci? Dlaczego akurat tam? Pytania mnożyły się w mojej głowie i tylko podsycały ciekawość. Kotłowały, przeplatały i męczyły przez cały wieczór.
Czy ma związek z książką?
Po spotkaniu przeczytałam debiut z 2014 roku „Motylek”. Udzielił mi się małomiasteczkowy klimat, tajemniczość lasów i krew na śniegu. Czytało się szybko i chociaż domyśliłam się kto jest zabójcą, to bardzo zaskoczyło mnie powiązanie między ofiarami.
Byłam pewna, że motyl wytatuowany na jej szyi to „Motylek”, ten od którego wszystko się zaczęło. Wspominała, że tatuaże na jej ciele nie są przypadkowe. Każdy ma swoje znaczenie, ma przypominać o czymś ważnym. Muminek na udzie to powrót do dzieciństwa, polne kwiaty mają związek z naturą, a motyl?
Przekopałam internet, żeby dowiedzieć się czegoś więcej na jej temat. Trafiłam na jej fanpage i na stronę, przeczytałam kilka wywiadów. Dowiedziałam się, że jest rok młodsza ode mnie, skończyła psychologię, ma dwa psy, konia i jest najbardziej wytatuowaną pisarką w Polsce. A „Rodzanice” są 10 książką z serii o policjantach i policjantkach z Lipowa.
Gdyby nie psy to najchętniej pisałaby od rana, do nocy. Zlot fanów w Brodnicy bardzo ją ucieszył, sama prowadzi media społecznościowe, chce mieć kontakt z czytelnikami i odpowiadać na ich pytania. Buduje drewniany dom na wsi. Jest osobą, której ciężko uwierzyć, że ktoś ją lubi. Chorowała na anoreksję i ma za sobą próby samobójcze. Motyl, którego mam na szyi jest symbolem tego, że udało jej się z tego wyjść. A pisanie daje jej możliwość przepracowania trudnych tematów.
Kolejny raz przekonałam się, że pisanie może być czymś więcej, niż tylko opowiadaniem historii. Twórczość Kasi jest porównywana do książek Camilii Lacberg, przyznała się, że to po przeczytaniu z nią wywiadu zaczęła pisać. Stwierdziła, że skoro królowa kryminału bała się zacząć to co takiego strasznego może się stać?
W tajemnicy przed mężem, ukrywając się w pokoju pod pretekstem przygotowania do zajęć dla studentów zaczęła pisać. Poświęciła się pisaniu w 100%. Przyznała, że od czasu pierwszej książki bardzo się zmieniła i ona i jej twórczość. Obecnie nie pracuje już na uczelni. Utrzymuje się z pisania.
Cieszę się, że byłam na tym spotkaniu. Czuje, że z Puzyńską dużo mnie łączy. Mamy podobny sposób myślenia o pisaniu, lubimy te same seriale i Miłoszewskiego. Zdecydowanie wolimy mówić o sukcesach innych niż o swoich.
Będąc w Szkole Trenerów Pisania, kolejny raz zrobiłam coś na co sama bym się tak szybko nie zdecydowała. I to mi się bardzo podoba.