Kto to jest ghostwriter?
To pisarski duch 😊 Czyli ktoś, kto pisze w czyimś imieniu – formalnie autorem tak powstałego tekstu jest osoba zamawiająca usługę. Ghostwriter powinien pozostać niewidzialny – dla świata nie istnieje, nikt nie powinien znać jego roli w powstaniu książki.
Jak to się stało, że zostałaś ghostwriterem?
Kiedyś głównie tłumaczyłam literaturę, potem – jak wiesz – nawiązałam współpracę z Marią Kulą i zaczęłam prowadzić warsztaty wg jej programów. Od Marii dostałam też pierwsze zlecenia redakcyjne. A pewnego dnia zapytała czy nie napisałabym dla kogoś książki. Pomyślałam, że napisałabym – uwielbiam robić nowe rzeczy. Mario – dziękuję!
Jak wygląda współpraca z Tobą? Dostajesz pomysł na książkę? Wiesz coś o bohaterach, miejscu i czasie akcji? Czy wszystko musisz sama wymyślać?
Mam nadzieję, że współpraca ze mną to sama przyjemność 😊 Tak, zwykle osoby, które się do mnie zgłaszają mają pomysł na książkę, często bardzo precyzyjnie określony. Czasami jest to poradnik albo tzw. książka ekspercka – wtedy to bardziej redakcja, bo na ogół duże partie materiału dostaję już napisane, a ja tylko sugeruję takie zmiany, które sprawią, że całość będzie bardziej przejrzysta albo atrakcyjniejsza w odbiorze. Najczęściej jednak jest to historia czyjegoś życia – wspomnienia albo oparta na czyjejś biografii powieść. Czyli coś, za czym sama w literaturze absolutnie przepadam.
Od razu zaznaczę tu, że są to na ogół książki nieprzeznaczone do druku, więc często spotykany zarzut, że ghostwriting jest niezgodny z prawem mnie nie dotyczy. Dodam tylko, że jest niezgodny z prawem polskim, w USA na przykład państwo aż tak nie „troszczy się” o to, jak dogadują się ze sobą dwie dorosłe, świadome osoby, z których jedna ma historię, a druga ją spisuje.
Czy trudno jest napisać za kogoś książkę? Co jest najtrudniejsze, a co najłatwiejsze w pisaniu za kogoś?
Właściwie nigdy się nad tym nie zastanawiałam, przede wszystkim jest to fascynujące. Kiedy życiowe doświadczenie klienta bardzo odbiega od mojego jest trudniej, ale za to jak ciekawie! Wtedy staram się jak najwięcej z klientem rozmawiać, zwłaszcza na początku współpracy. Ale też uzupełniam otrzymane od niego informacje robiąc własny „research” – bardzo dużo czytam, oglądam filmy, grzebię w Internecie. I zbieram własne doświadczenia. Pójdę łazić po jaskiniach, do klubu dla gejów, na tipsy albo na strzelnicę, żeby poczuć to, co jest istotne dla książki, na własnej skórze. Na tyle, na ile to możliwe. To wszystko niesamowicie poszerza moje horyzonty 😊
Co jeszcze cię w tym fascynuje?
Odkrywanie, jak bardzo w sumie jesteśmy wszyscy do siebie podobni – na poziomie scenografii i rekwizytów historia byłego policjanta i dziewczyny, która zmaga się z otyłością nie mają ze sobą wiele wspólnego, ale to pozory. Bo jeśli sięgniemy głębiej okaże się, że wszyscy opowiadamy sobie ciągle tę samą historię – o dojrzewaniu, zmianie, mierzeniu z samym sobą.
Jak długo trwa napisanie takiej książki i od czego to zależy?
Na ogół od pół roku do roku – zależy to, oczywiście, od objętości, pracy, którą muszę włożyć w research, kontaktu z klientem i jego zaangażowania w projekt – bo ja piszę, ale też czasem potrzebuję odpowiedzi na pytanie albo informacji. To jest trochę tak jak z kierowcą rajdowym i pilotem: ja prowadzę, ale potrzebuję obecności tego, kto trzyma mapę i mówi, czy jadę we właściwym kierunku.
Czy dużo chętnych osób zgłasza się do Ciebie z prośbą o pomoc w napisaniu książki?
Czasami kilka na raz, czasem cisza… Często też osoby wstępnie zainteresowane nie decydują się z różnych względów na współpracę. Mniej więcej na dziesięć osób, które się zgłaszają, z jedną podpisuję umowę.
Jest temat, na który nie chciałabyś pisać książki?
Chyba nie – na razie się z takim nie spotkałam. Na pewno są tematy trudniejsze od innych – wojna, przemoc, okrucieństwo… ale jeśli temat jest trudny, tym ważniejsze jest, by o nim pisać.
Nie jest ci przykro, że powieść, której poświęcasz czas, nie zostanie wydana pod twoim nazwiskiem?
Nie 😊 Przez wiele lat uczyłam się pokory – tłumacz zawsze stoi daleko za autorem, na jego pracę rzadko ktoś zwraca uwagę… no, chyba że jakoś wyjątkowo zawali. Więc znam swoje miejsce w szeregu. Poza tym są przecież inne gratyfikacje niż nazwisko na okładce. Kiedy ktoś decyduje się położyć na moim biurku swoje życie, czuję, że dostałam wielki kredyt zaufania. Że to przywilej. A jeśli klient dzwoni i mówi: „Pani tak to opisała, jakby tam pani ze mną była, aż mnie ciarki przeszły” to mnie to zupełnie wystarcza. Krótko mówiąc – ja jestem nikim i dobrze mi z tym.
Jak można się z Tobą skontaktować?
Najlepiej mailowo – joanna.nalecz@gmail.com
Joanna jest jedną z trenerek pisania, prowadzi warsztaty pisarskie według programów Marii Kuli. Na jej stronie internetowei, znajdziesz recenzje książek i pisarską wiedzę. Prowadzi też swój kanał na YouTube, gdzie można posłuchać jak opowiada o książkach.
Informację o najbliższym warsztacie prowadzonym przez Joannę znajdziesz tutaj.