Serce zaczynało bić coraz mocniej, czuła jak puls jej przyspiesza, a oddech staje się płytszy. Bose stopy odrywały się od dywanu , stała na palcach, to zaczynała krok od pięty, podnosiła jedną nogę, potem drugą, podskakiwała, bujała się w prawo, w lewo. W głowie jej szumiało, a pokój zlewał się w jedną rozmytą, wirującą plamę. Wirowała coraz szybciej i szybciej. Czerwona, rozkloszowana sukienka dodawała jej lekkości.
A ona, niczym mała rozchichotana dziewczynka, która pierwszy raz założyła sukienkę uszytą z koła, kręciła się podnosząc ręce do góry i czas od czasu potrząsała głową w rytm muzyki. Rude kosmyki wysunęły się ze zgrabnie spiętego koczka, blade zazwyczaj policzki nabrały rumieńców, a zielone oczy rozbłysły jeszcze bardziej. Muzyka głośno grała ze starego radia, które pamiętało czasy studiów w Paryżu. Tekst piosenki sam płynął z jej ust wypełniając cały pokój.
Maciej, z początku zdezorientowany jej nagłym zachowaniem, siedział na sofie z lekko przychyloną głową, i patrzył jakby chciał powiedzieć „A tej znowu co?”. Ale kiedy zaczęła do niego śpiewać i kręcić się, sukienka tak kusząco zaczęła falować, że musiał chwycić rąbek. I tak przez całą piosenkę, ona się kręciła, a on próbował złapać unoszący się w spontanicznym tańcu, falujący rąbek spódnicy.
Padła zdyszana na miękki dywan. Oddech powoli wracał do normy, a serce zaczynało wystukiwać znany sobie rytm. Jeszcze tylko rumieńce na twarzy nie dawały za wygraną i buchały rozpalone, podkreślając jej bladą cerę. Odgarnęła wierzchem dłoni przyklejone do wilgotnego czoła kosmyki kasztanowych włosów. Koczek już dawno przestał przypominać poranną fryzurę układaną przed śniadaniem. Kot staną przy jej uchu i cicho zamruczał. Przytulił pyszczek do jej rozgrzanego policzka i zwiną się w kłębek przy uchu.
„ I co teraz kocie? Co ja teraz zrobię? Jaki mamy plan?” – wyszeptała, głaszcząc jego czarną głowę.