Są takie książki, które wryją się w umysł w serce i nie dadzą o sobie zapomnieć. Będą cie nękać, sprawią, że zerwiesz noc, a potem się skończą i pozostawiając po sobie pustkę i oczekiwanie.

Dla mnie taką książką jest „Genialna przyjaciółka” Eleny Ferrante.

Miała premierę w 2011 r., ale w moje ręce trafiła trzy lata temu. I wraca jak bumerang. Już nie pamiętam dlaczego po nią sięgnęłam, pochłonęła mnie od pierwszych stron i ma szczególne miejsce w mojej biblioteczce.

Autorką cyklu o Elenie i Lili jest włoska autorka ukrywająca się pod pseudonimem  Elena Ferrante. Plotki głoszą, że Elena Ferrante nie istnieje i pod tym pseudonimem ukrywa się grupa ghostwriterów wynajętych przez wydawnictwo. Kolejna plotka twierdzi, że Elena Ferrante istnieje i jest mężczyzną, a jeszcze inna, że jest kobietą ukrywająca się właśnie pod tym pseudonimem.

W jednym z nielicznych wywiadów mailowych napisała:

„Wierzę, że gdy książki zostają napisane, nie potrzebują autorów. Bardzo kocham te dziwne tomy, zarówno staro-, jak i nowożytne, które nie mają znanego z nazwiska autora, a mimo to do dziś żyją własnym życiem.”

Fakt, że ukrywa swoją tożsamość dodaje jej rozgłosu i sprawia, że często się o niej mówi i pisze w branżowych pismach. Nie ma dla mnie większego znaczenia kim jest, ważna jest dla mnie to, jak prezentuje historię w swoich powieściach.

Pierwszy tom czyli „Genialna przyjaciółka” rozpoczyna się gdy 60sięcio letnia Elena dostaje wiadomość, że jej najlepsza przyjaciółka Lili zaginęła. Elena nie jest zaskoczona tym faktem. Wspomina początki ich przyjaźni i wraca myślami na biedne przedmieścia Neapolu lat 50siątych, gdzie obie spędziły dzieciństwo. Przypomina sobie jak poznała Lili, jak obie chciały wyrwać się z dzielnicy i zostawić świat rządzący przez silnych mężczyzn, pieniądze i strach. Dziewczynki były perełkami w szkolnej klasie, a szczególnie  Lili, która posiadała naturalną umiejętność szybkiego uczenia się. Niestety los i rodzice Lili nie pozwolili na jej dalszą naukę. Natomiast Elena zdobywała kolejne szczeble wiedzy.

Powieść jest o dorastaniu, o życiu w ubogiej dzielnicy, o zazdrości, współzawodnictwie i wsparciu. O przyjaźni pełnej emocji i nieprzewidywalnych zdarzeń, opowiedziana prostym, ale pięknym językiem. Bohaterki od samego początku są wyraziste i kontrastowe jednocześnie uzupełniają się i inspirują.

Kolejne tomy czyli „Historia nowego nazwiska” i „Historia ucieczki” są kontynuacją rozpoczętych wątków. Zakończeniem cyklu jest „Historia zaginionej dziewczynki”, która stanowi klamrę dla całości. Książka ta w grudniu 2015 roku została wpisana przez „The New York Times” na dorocznej liście pięciu najlepszych książek prozatorskich roku. W Ameryce, gdzie literatura nieanglojęzyczna przebija się z wielkim trudem, to wyjątkowa nagroda.

Książki Eleny Ferrante tak spodobały się fanom, że w Neaoplu organizowano wycieczki śladami bohaterów powieści.W teatrach wystawiano sztuki na jej podstawie. A HBO wykupiło prawa do ekranizacji.

Jak tylko dowiedziałam się, że ma powstać serial czekałam na niego z niecierpliwością.

Serial zebrał bardzo dobre recenzje wśród widzów i krytyków. Podobno zaczęto kręcić kolejny sezon, który oparty będzie na drugim tomie Eleny Ferrante  „Historia nowego nazwiska”.

Miał premierę w 19 listopada 2018 roku. Wszystkie odcinki, a dokładnie 8 są już dostępna na platformie HBO. Cieszę się, że autorzy serialu zachowali klimat towarzyszące książce. Tak jak autorka, reżyser skrupulatnie i powoli budował całą historię dbając o prostotę i charakter głównych bohaterek.  Zdecydowanie nie jest to serial dla amatorów porywającej akcji i nagłych jej zwrotów. Ale ten kto przeczytał książkę z pewnością wyczuje w serialu jej klimat. Rzadko trafia się tak udana adaptacja książki.