Kasia Nowosielska kieruje się głosem serca, jest pasjonatką, kocha ludzi i psychologię. Jej pasją jest pisanie. Z połączenia tych składników powstał blog kasianowosielska.pl na którym podpowiada jak budować wartościowe relacje. Nie dawno napisała i wydała książkę „Droga do szczęśliwego związku”. Opowiedziała mi o tym jak wyglądał proces jej pisania i dlaczego zdecydowała się wydać ją sama.
Kiedy i dlaczego zaczęłaś pisać?
Piszę odkąd pamiętam. W podstawówce pisałam opowiadania do szuflady. Kreśliłam jakieś pierwsze, dziecięce historie rodem z wyobraźni ośmiolatki. W liceum pisałam dużo wypracowań na język polski. Miałam świetną polonistkę, która zaszczepiła mi jeszcze bardziej miłość do literatury i słowa pisanego. Dla mnie pisanie jest jak oddychanie. Jest to forma wyżycia się, dania upustu tego co mi w duszy gra. W jednej z książek motywacyjnych przeczytałam kiedyś, że człowiek często lubi robić to w czym jest dobry, jeśli zanurzał się w tej czynności będąc dzieckiem. Bez żadnego przymusu. U mnie dokładnie tak było.
Jesteś dziennikarką prawną i medyczną, mediatorką. Dlaczego zdecydowałaś się na założenie bloga?
Ponieważ czułam, że mam światu coś do zaoferowania. Że mam coś do powiedzenia. Dziennikarstwo prawne i medyczne jest super bo konkretne, ale nie dawało możliwości wypowiedzenia mi się na bardziej luźne, społeczne, obyczajowe tematy. Nie umożliwia mi poświęcania czasu na pisanie o relacjach międzyludzkich. Mam o nich dużą wiedzę i doświadczenie z racji mojej drugiej profesji mediatorskiej. Ludzie są teraz tak skonfliktowani, że czułam, że nie wystarczy pomagać tylko rozwiązywać konflikty pojedynczym osobom. Chciałam dzielić się tą wiedzą dalej, na większą skalę.
Napisałaś książkę o niszowej tematyce – kierowaną do kobiet, ale dla mnie to poradnik dla par.
“Droga do szczęśliwego związku” to jest poradnik dla par. Ale napisałam go do kobiet bo większość moich czytelników to jednak kobiety. Poza tym jeśli w parze, w małżeństwie dzieje się źle, to rzadko kiedy jest tak, że oboje na raz chcą się brać za naprawę związku. Od kogoś musi wyjść ta iskra. A jako, że kobiety to istoty nastawione na relacje znacznie bardziej niż mężczyźni, to uznałam, że one mogą być dobrym katalizatorem zmian w związku.
Kiedy zakiełkował Ci na nią pomysł? Jak się rozwijał?
Pomysł kiełkował w głowie kilka miesięcy. Czułam, że mam wiedzę psychologiczną i doświadczenie w zakresie pomagania w naprawianiu relacji, rozwiązywania konfliktów i warto się tym podzielić. Gdy podzieliłam się tym pomysłem z kilkoma koleżankami, one stwierdziły, że chętnie by taką pozycję przeczytały.
Kiedy postanowiłaś, że napiszesz tę książkę?
W najmniej dogodnym okresie mojego życia. Pomysł powstał podczas mojego urlopu macierzyńskiego, a samą książkę pisałam w ekstremalnie trudnych warunkach. W większości napisałam ją mieszkając w pięknej, czeskiej Pradze. Wyjechaliśmy tam z mężem, gdy syn miał kilka miesięcy bo mąż dostał fajną ofertę pracy. Praca okazała się bardzo absorbująca. Męża nie było w domu po 11 godzin, a ja zostawałam sama na cały dzień z wymagającym niemowlakiem. Takim, że się go z oka spuścić nie dało. Aby znaleźć jakąś odskocznię rzuciłam się wir tworzenia bloga, a później pisania książki.
Jak wyglądała Twoja praca nad książką?
Robiłam to podczas drzemki synka w ciągu dnia. Bo o mojej ukochanej porze do pracy, czyli wczesnym poranku, mogłam wtedy tylko pomarzyć. Syn budził się w nocy, a ja rano marzyłam tylko aby jak najdłużej pospać. Zostawały mi czasem jeszcze wieczory, gdy mąż wracał z pracy i zajmował się dzieckiem, a ja czasem znajdowałam siły aby coś jeszcze napisać.Także taka to jest historia książki „Droga do szczęśliwego związku”. Darzę ją wielkim uczuciem bo jest o uczuciach, a napisałam ją w okresie gdy się rzęsami podpierałam. Z małym dzieckiem przy boku, z zapracowanym mężem i z dala od rodziny, da się wiele zdziałać
Jak długo zbierałaś materiały do książki? Czy ktoś Ci pomagał?
Sama sobie akurat poradziłam. Oprócz mojego doświadczenia mediacyjnego i historii z mediacji, pisząc książkę posiłkowałam się literaturą jaką miałam jeszcze z czasów studiów mediacyjnych. Wiedzę w tej tematyce czerpałam też z różnych książek psychologicznych, które przyswajałam praktykując jako mediator. W momencie tworzenia planu książki wiedziałam już jakimi materiałami będę się posługiwała.
Czy od razu wiedziałaś, że to będzie e-book?
Nastawiałam się raczej tylko na e-book. Wtedy gdy pisałam książkę, cały proces wydawniczy wydawał mi się jakimś kosmosem.
Dlaczego zdecydowałaś się na self-publishing?
Wydawnictwa nie za dobrze płacą autorom. Zwłaszcza początkującym. A przecież napisanie książki to jest ogrom pracy. Poza tym widzę, że wydawnictwom masowo wydającym książki, czasem wcale nie zależy na ich promocji. Książki są rzucone na półki księgarń i tyle. Nikt ich nie reklamuje. Gdybym nie miała jako bloger już małej, ale jednak swojej społeczności, nie wydałabym samodzielnie.
Co było najłatwiejsze, a co najtrudniejsze w procesie wydawania?
Korekta. Nie było mi łatwo znaleźć dobrego korektora, który nie weźmie zaporowej ceny od początkującego autora.
Jakie masz rady dla osób, które chcą wydać własną książkę?
Potrzeba wytrwałości. Dużo wytrwałości i systematyczności. Nie wystarczy marzyć o napisaniu książki. Marzenia ziszczą się tylko wtedy, gdy zaplanujemy ich realizację. Napisanie książki trzeba sobie dokładnie rozplanować.
Co jest dla Ciebie najtrudniejsze, a co najłatwiejsze w pisaniu?
Najłatwiejsze jest dla mnie tworzenie zdań. Widzę piękno w słowie pisanym i kocham je tworzyć. Potrafię ekscytować się jakimś zdaniem w książce, metaforą, rozkładać je na czynniki pierwsze. Lubię przelewać swoje myśli na…już nie powiem na kartkę papieru, ale na ekran laptopa 🙂
Najtrudniejsze są bolące plecy, które towarzyszą procesowi pisania. Efekt uboczny spędzania długich godzin przy komputerze.
Masz niezwykle bogate życie zawodowe. Jesteś mamą kilkuletniego chłopca, dziennikarką, mediatorką, prawnikiem, psychologiem i blogerką. Jak znajdujesz czas na pisanie?
Psychologiem dyplomowanym jeszcze nie. Ale mam to w planach. Piszę najwięcej porankami. Gdy wszyscy jeszcze śpią. Ja wtedy działam bo wiem, że nikt do mnie o 6 rano nie będzie dzwonił. Messenger milczy i nic mnie nie rozprasza. Fakt jest też taki, że lepszej organizacji pracy nauczyłam się właśnie przy dziecku. Gdy byliśmy w Pradze, a syn szedł na drzemkę, wiedziałam, że mam dwie godziny i albo coś zrobię albo zmarnuję czas szwędając się po internecie. I wedle tej zasady staram się działać teraz. Gdy mam coś zrobić, to siadam przed komputer i zabieram się za pracę.
Myślisz nad nową książką? Jeżeli tak to o czym będzie i czy też zamierzasz ją wydać w self-publishingu?
Tak. Chcę napisać książkę o tym jak udoskonalać swoje kompetencje miękkie i nawiązywać dzięki temu relacje z ludźmi, prowadzić skuteczny networking, jak przełamywać swoje bariery. Bo tak naprawdę człowiek nie jest samotną wyspą. Odnosi sukcesy dlatego, że ktoś go wesprze, wyciągnie pomocną dłoń, szepnie o nim dobre słowo innym.
Marzę też o napisaniu powieści, ale to za jakiś czas. Wydaje mi się, że powieść lepiej jest wydawać z tradycyjnym wydawcą. Ludzie są bardziej skłonni kupować od twórców internetowych bardziej praktyczne treści aniżeli powieści.
Gdybyś mogła dać sobie z przeszłości jedną radę dotyczącą pisania, jaka to byłaby rada?
Znacznie wcześniej założyłabym bloga. Nie ruszyłabym z nim na poważnie w 2017 r. ale co najmniej w 2011. Wtedy było łatwiej budować społeczność i zasięgi. Teraz jest to trudniejsze, ale nie niemożliwe.
Kasiu, dziękuję za rozmowę 🙂
Więcej o książce “Droga do szczęśliwego związku” Kasi Nowosielskiej przeczytasz tutaj