Alicja postanowiła odpocząć od pracy zawodowej i wykorzystać ten czas na pisanie. Inspirują ją ludzkie historie i to właśnie jedna z nich była inspiracją do powstania jej pierwszej książki dla dzieci. Po niej powstała kolejna i jeszcze jedna. Zdradziła mi jak została autorką i jak to jest pisać dla dzieci.
Opowiedz mi proszę, jak to się stało, że zaczęłaś pisać i to książki dla dzieci?
Zaczęłam pisać z potrzeby serca. I nie, to nie była książka dla dzieci. Był to pomysł na felietony pod zbiorczym tytułem „Z życia słomianej wdowy”. Mój mąż często wyjeżdżał w długie podróże służbowe, ja zostawałam z dwójką małych dzieci. Jakoś tak się działo, że kiedy tylko za mężem zamykały się drzwi, u mnie zaczynały się kłopoty – pęknięta rura, zepsuty samochód, ospa lub zatkany filtr w akwarium. Zaczęłam te historie spisywać, i choć podobały się pierwszym czytelnikom, nigdy nie odważyłam się ich nigdzie wysłać… Później pisałam wiersze jako autoterapia po stracie dwóch ciąż i dopiero po szczęśliwym urodzeniu córeczki w wieku czterdziestu lat, zaczęłam pisać z celem wydawania. W tamtym czasie, przy maleńkiej istocie leżącej obok w kołysce, wybór dziecka jako odbiorcy mojej twórczości był oczywisty.
Jak długo powstawała Twoja pierwsza książka “Jeżyk zwany Pajacykiem”?
Sam proces pisania „Jeżyka zwanego Pajacykiem” trwał około sześciu tygodniu. Niemniej jednak historia układała się w życiu mojego synka ponad dziesięć lat wcześniej, a decyzja o spisaniu jej na papierze zapadła siedem lat przed wydaniem książki. Wcześniej nie miałam zasobów na jej spisanie.
Jakie zasoby masz na myśli, możesz mi zdradzić?
Sprawa z tymi zasobami jest złożona. Głównie chodzi o brak kontaktu z sobą i przytłoczenie obowiązkami służbowymi i domowymi. I to nie tylko jeśli chodzi o ilość tych obowiązków, ale uwikłanie w sytuacje, które mnie wyczerpywały psychicznie. Z tego mogłaby być dwugodzinna rozmowa 😉
“Jeżyk…” ma charakter terapeutyczny, oswaja traumę porzucenia oraz problem pobytu dziecka w szpitalu, skąd pomysł na taką historię?
Książka w zamyśle nie była książką terapeutyczną i nadal nie lubię tego określenia. Wolę mówić o niej, że jest to pozycja wsparciową. Zamierzałam po prostu spisać piękną, wzruszającą historię, która przytrafiła się mojemu synowi i jego ukochanej zabawce. Dopiero Jury Konkursu Książka Przyjazna Dziecku dostrzegło w niej walory terapeutyczne. W rzeczywistości jej wspierające działanie wybiega znacznie poza rozłąkę i szpital – jest to dążenie do spełniania marzeń, poszukiwanie swojej drogi życiowej, poruszam w niej kwestię wierności, lojalności, przywiązania do pamiątek, poszanowania zabawek i wiele innych.
Skąd miałaś pewność, że książka spodoba się dzieciom, to bardzo wymagający czytelnicy?
Pewności nie miałam, ale czułam, że historia żywcem wyciągnięta z dziecięcego świata będzie bliska młodym odbiorcom. Ona opowiada o ich życiu, ich rozterkach, ich zmaganiach, ich problemach. Jest im po prostu bliska. Przyjaźń zabawki i dziecka poruszana już było zarówno w literaturze, jak i w filmie, i zawsze była dobrze przyjmowana.
Co było dla Ciebie najważniejsze podczas pisania?
Żeby je dokończyć! Wcześniej nie kończyłam zaczętych projektów. Miałam też niewspierające przekonanie z dzieciństwa, że mam słomiany zapał. Dzięki napisaniu i samodzielnemu wydaniu „Jeżyka zwanego Pajacykiem” uwierzyłam, że potrafię kończyć projekty. Później przekonałam się o tym wielokrotnie.
Jesteś dwukrotną laureatką konkursu Książka Przyjazna Dziecku – I miejsce za książkę „Jeżyk zwany Pajacykiem” oraz III miejsce za książkę „O boćku, który bał się wróbli”, która zdobyła również nagrodę specjalną gwarantującą wydanie książki. Dlaczego zdecydowałaś się na udział w konkursie?
Przede wszystkim potrzebowałam potwierdzenia, że potrafię pisać. Zdobycie I miejsca w prestiżowym konkursie dodało mi odwagi i pewności siebie zarówno do dalszego pisania, jak i do samodzielnego wydania książki. Miałam też swój ukryty cel – kiedy pisałam „Jeżyka…”, nie miałam swojego laptopa. Marzyłam, żeby kupić go sobie z pieniędzy wygranych w konkursach literackich. Nagroda za „Jeżyka…’ mi to umożliwiła. Wszystkie kolejne książki napisałam już na swoim sprzęcie.
A co z warsztatem pisarskim? Czy brałaś udział w jakichś warsztatach, kursach? Czy jesteś utalentowanym samoukiem?
Talent jest potrzebny, ale bez pracy nad warsztatem go nie rozwijamy. W 2012 roku ukończyłam kurs Pasja Pisania, a w 2019 roku dwukrotnie brałam udział w kursach pisarskich Marii Kuli. Poza tym biorę udział w pisarskich wyzwaniach i regularnie wysyłam swoje teksty do betaczytelników, żeby wskazywali mi błędy i nieścisłości. W ten sposób zyskuję zewnętrzne spojrzenie na swoje pisanie, która pomaga mi zobaczyć to, czego sama już nie dostrzegam.
Co poradziłabyś osobom chcącym pisać dla dzieci?
Czytajcie jak najwięcej książek dla dzieci, rozmawiajcie z dziećmi i bacznie je obserwujcie, dużo rozmawiajcie z własnym wewnętrznym dzieckiem i jedzcie dużo lodów. Lody obowiązkowe! Warto też czasem usiąść z dziećmi na podłodze i spojrzeć na życie z ich perspektywy.
Masz swoją ulubioną książkę z dzieciństwa?
Wiersze Juliana Tuwima. Większość z nich do dziś znam na pamięć. Uwielbiam je deklamować i modelować przy tym glos. „Lokomotywa”, „Słoń Trąbalski” i „Ptasie radio” to moje ulubione. Moje dzieci wygłupiają się przy nich razem ze mną.
Dziękuję za rozmowę.
Tutaj znajdziesz bloga Alicji, na którym dzieli się około pisarskimi historiami.
A tutaj jest sklep, gdzie kupisz bajki jej autorstwa. Alicja wpiera leczenie dzieci w życiu płodowym dlatego przekazuję 1 zł z każdego sprzedanego egzemplarza książki na rzecz wewnątrzmacicznego leczenia przepukliny oponowo-rdzeniowej płodu na Oddziale Patologii Ciąży Katedry i Oddziału Klinicznego Ginekologii, Położnictwa i Ginekologii Onkologicznej w Szpitalu Specjalistycznym nr 2 w Bytomiu.